"Potrzebuję katastrofy. Wybuchu wulkanu. Potopu. Ostatecznej destrukcji. By znikło to napięcie, które być może czuje materia tuż przed tchnięciem w nią ducha..." (Anna Janko)
wtorek, 28 grudnia 2010
Życie i reszka wspomnień
środa, 10 listopada 2010
sobota, 30 października 2010
ROSYJSKA RULETKA?
powtarzającą w kółko: "Kto się śmieje ostatni?";
Jestem
opuszkami palców na twoich oczach
kiedy do--
chodzisz do pewnego
stopnia od razu
zadanego pewną
ręką
do nieba --
nalnej konkluzji:
Adapter rozkręca
atmosferę i zacięte
mechanizmy oraz miny.
Ciśnienie atmo--
sferycznie kuli się w karabinie
Maszy. Nowym.
sobota, 2 października 2010
WYCINANKA
w serpentynę
biegnąc tuż pod skórą
od skrzepu żylnego
do jutra
Jutro
okazało się
zwyczajnym
Judaszem
Chrystusem
Frankensteinem
Nożycorękich
gwiazd
wtorek, 14 września 2010
niedziela, 12 września 2010
SZTUKMISTRZYNI
zbliżasz się do mnie
po mili księżycowego światła
między śmiercią a smutkiem
odgarniasz
zjeżone troski
z mej dzikiej nieheblowanej twarzy
odbijasz
dalekie echo jedności
gardła i krzyku
gdy gwiazdy lśniły jak perły
a Ty je nawlekałaś na słowa z zamkniętymi oczami
(11.O9.2010)
piątek, 10 września 2010
ŻYWIOŁY
Dotknęłam dna
Twoich oczu
jak łza zbyt zła,
by ją poczuć
Sięgnęłam wzgórz
Twego ciała
jak mgła, co z mórz
solnych wstała
Znalazłam punkt
zwrotny czasu:
Twój drżący bunt
w trzewiach lasu
Zbudziłam się
w szczycie cienia –
wodospad łez
w lód skamieniał...
sobota, 4 września 2010
recenzja "Deadline"
"Deadline" oznacza ostateczny termin, np. składania prac. Katarzynie Zdanowicz-Cyganiak, autorce tak zatytułowanego tomu, z powodzeniem udaje się uchwycić "wieczność w godzinie", a mówiąc ściślej – własną (nie)obecność w naszej rozedrganej, ponowoczesnej teraźniejszości.
"dziś jak małe zwierzątko
schowałam się w norze
wylizuję łapki z krwi
zjadam to co rodzę
dobrze wiesz
ciemność dotyka nas wszędzie
a może my tego chcemy
to ziarno które jest we mnie
chce już wreszcie do ziemi"
Jak widać, Język ten rządzi się własną logiką i uchwycenie jej – na przekór stereotypowym przyzwyczajeniom odbiorców – skutkuje poezją najczystszej próby.
Są w "deadline" wiersze "wybrzmiewające" w pełni jedynie podczas czytania ich na głos, np. "karma":
"mam w sobie
zgniłe kocięta o niebieskich oczach
zanim mnie opuścisz
kotku
najpierw sobie popatrz"
Dobitne (nie tylko) wtedy, kiedy się autodefiniują:
"wiersze jak zakładnicy
nie wiem co z wami zrobić
wydać was w obce ręce
czy pokochać i dobić"
Z lirykami współgra rysunek na okładce: nogi i sukienka uchwycone w rozedrganym, motylim tańcu, należące do dziewczynki bez głowy. Hmm, tomik to wystarczająco niezwykły, aby stracić głowę. I , niczym struś trenujący wydobywanie jej z piasku, przedstawić na deadline, zamiast analizy i interpretacji, jeszcze jeden "syntetyczny" wniosek "wyciągnięty" z wiersza pt. "potrzask":
"(...)
i ty masz klucz
ale mnie tam nie ma"
recenzja dwóch wątków z "Antologii nowej poezji polskiej 1990-1999"
Gorąco polecam "Antologię nowej poezji polskiej 1990-99" (Zielona Sowa 2001), m.in. jako wstęp do twórczości dwóch ciekawych, "queerujących" poetek : Marzeny Brody oraz Ewy Sonnenberg, dodatkowo zaś – jako sprawdzian, jak się ta, niszowa tematycznie, twórczość prezentuje na tle tzw. mainstreamu (oraz rozmaitych innych nisz). Pokrzepiające, że mamy w Polsce lespoezję, chciałoby się tylko dodać: dlaczego jedynie w proporcji 2/111?
Dokładnie w miejscu, w którym Marzena Broda zatrzymuje się, pozostawiając interpretację w sferze (domyślnych) przewartościowań, kształtuje się ironia Ewy Sonnenberg:
„W snach trzykrotnie widziałam diabła
deszcz krwi W prezencie urodzinowym
podarował mi przyrodę Znajomość języka
roślin i zwierząt Nauczyłam się
kto naprawdę rządzi światem
Ciąg dalszy nastąpi”
Kpiarski ton jest orężem, po który poetka sięga w obronie przed „nieprzyjaznym dla użytkowniczki”, androcentrycznym światem, wymykając się zarazem jednoznacznym przyporządkowaniom – co najlepiej widać w końcowym fragmencie utworu „Tylko dla mężczyzn”:
„oddali mi wolność nie pytali o zgodę zostawiając na drogę żebro”
W świecie pewników, które pewnikami nie są, jedyna droga poza niepewność wiedzie przez cielesność:
„Zawstydzona kolejną pomyłką przesłania ciało
drugą kobietą”
(„Aktorka”)
Słowa te – nieprzypadkowo moim zdaniem (choć zapewne: nieplanowanie?) – korespondują z fragmentem wiersza ikony amerykańskiej poezji gejowskiej, Marka Doty'ego, który pisał:
„Kłuj mnie, dźgaj i wydziargaj –
– nie będę już nigdy więcej nagi”
(„Mój tatuaż”)
Tak u Doty'ego, jak i u Sonnenberg, homoseksualizm okazuje się jedynym sensownym rozwiązaniem dla podmiotu uwikłanego w – bolesną/zawstydzającą – dychotomię płci.
recenzja "Fal"
Równie ciekawie i różnorodnie rysują się postaci męskie: Bertrand jest – z wyboru i zamiłowania – "opowiadaczem" historii, w których sens i realność na koniec zaczyna sam wątpić. Louis romansuje z kolejnymi kobietami, czując się jednocześnie wyobcowany z powodu swojego pochodzenia. Neville, wielki esteta, zakochuje się nieszczęśliwie w przystojnym koledze z klasy, Percivalu.
Wszystkie te his-/herstorie – dzięki zastosowaniu przez pisarkę techniki strumienia świadomości – poznajemy z punktu widzenia (i odczuwania) bohaterów. To jednak nie jedyna innowacja wprowadzona przez Woolf. Znajdziemy tu także dwa odważne, jak na tamte czasy, wątki homoseksualne, do dziś aktualne w swej sugestywności. Pierwszym reprezentantem tej "opcji" jest Neville, zadurzony – jak wspominałam – w swym szkolnym koledze. Drugi natomiast "casus" przedstawię słowami samej zainteresowanej, mianowicie Rhody: "Wybieram jakąś nie znaną mi twarz po drugiej stronie sali i nie mogę pić herbaty, kiedy naprzeciw mnie siedzi ta dziewczynka, której imienia nie znam. Krztuszę się. Gwałtowność uczucia wstrząsa mną na wszystkie strony." Jest to więc homoseksualizm doświadczany w dość wczesnej młodości. Nie podejrzewam oczywiście pisarki o chęć zinfantylizowania w ten sposób kobiecego homoseksualizmu. Widzę tu raczej ciekawe odwrócenie pokutującego stereotypu, że lesbijką zostaje się w wyniku rozczarowujących wczesnych kontaktów z płcią przeciwną. I że w miłości lesbijskiej "chodzi tylko o seks".
Portretując cykle i obroty "kół losu", pisarka ucieka się do alegorii burzliwych zjawisk przyrody. Dzięki temu, perypetie bohaterów nabierają egzystencjalnej głębi. Również dlatego warto "wysłać" w kierunku tej książki energię swej wyobraźni. Powróci jak fala.
Virginia Woolf "Fale", Wydawnictwo Literackie
recenzja "Namiętności"
Jeanette Winterson "Namiętność", wyd. Rebis
piątek, 27 sierpnia 2010
ANTY-POEZJA
chinią absolutną niczym współczesne władze
Chin Ludowych? O,
nie jest lekko stać się lekko zde-
aktualizowaną lekomanką w lektyce, i to się tyczy
ogólnie wszystkich kantonów wymiany kulturalnej
jak i karteli mistycznych, nie mówiąc o
fe! ministerkach uparcie finansujących
ogólnoświatowy program walki z
Heroiną, więc gdy słyszę
o kolejnym akcie okaleczenia języka z użyciem MOR-
finki, postanawiam nie pretendować
do przewodnictwa zmiennych prądów awangardowej NO-MEN-
klatury, zwłaszcza że nawet Amazon
(ka).com kuleje a jej komputer
często gaśnie w oczach.
sobota, 14 sierpnia 2010
*****
Ostatnia taka noc
to była noc zielona:
ciepłozielony koc
i bladolica Ona --
gdyby dało się dojść
w tę noc pomiędzy nami,
dodałabym nam wiorst,
byśmy wracały snami.
Haiku
Jestem
przedwczesnym grobem wielu rzeczy
a jednak
nawet na grobie
rosną kwiaty
http://www.sociable.com.au/examples/bos/images/art/Yoko.jpg
poniedziałek, 9 sierpnia 2010
Mrs. Fahrenheit
Zatrzymuje się przed wystawą księgarni.
Spogląda na książki.
W y o b r a ż a sobie, o czym mogą być.
Czy ktoś opisał tę chwilę?
Tak mocno, jak ją przeżywa, a zarazem
w takim rozproszeniu?
Jedna książka przyciąga jej uwagę
na dłużej.
To "Mały Atlas Zbrodni".
Czy zbrodnią jest przeczytać książkę
i odłożyć ją na półkę? Czy
zbrodnią jest przeczytać i zapomnieć?
(23.11.2007)
sobota, 7 sierpnia 2010
JA...
Ja
jawię
się sobie,
permanentnie zaklętą w człowieka,
przemarzniętą
na kość marionetką.
Na
jawie
i w grobie,
czemu świat wciąż mi staje w przełyku,
powleczony
obola(łą) tabletką...?.. --
wtorek, 3 sierpnia 2010
Kto wie...
Kto wie dokąd zmierzasz Boże
kto na zawsze Cię posłucha
ten znieść ciała już nie może,
tylko ducha. T y l k o ducha.
(2006)
To czego pragniemy...
To czego pragniemy
nie musi skutkować czymś dobrym.
To co dla nas dobre
nie musi być efektem pragnienia.
To czego nie pragniemy
może być skutkiem dobrego.
To co dla nas niedobre
może być przyczyną pragnienia.
(2006)
poniedziałek, 2 sierpnia 2010
WSPOMNIENIE KOLEJNE
Mowiłaś o klatce, w której
tkwisz - wtedy jeszcze nie wiedziałam,
że to moja klatka
piersiowa. I że to wyżebrane żebro
zabije i mnie.
(2009)
sobota, 31 lipca 2010
TYKOT SERCA
Nie mogę zasnąć
przeszkadza mi
tykot serca
cichy tętent godzin
One biegną
mijają galopem
kępki ludzi zwierząt i bogów
Nie przyjdzie brzask.
Dlaczego? -- Czas
o gałąź wiedzy się roztrzaska
Co to za twarz?
Nie wiesz? To strach!
A ten uśmiech?
To maska
(1994)
LIST DAWNO WYSŁANY, NIGDY NIE NAPISANY
Może dlatego piszę, że przypominasz mi mnie. Ty dawna – przypominasz mi mnie obecną chociaż częściej nieobecną... teraz. Co sobie ładnego pomyślisz, jeśli powiem, że Ty dawna zakochałaś się na zabój we mnie (nie)obecnej? Że wczepiłaś się we mnie desperacko, z dziką determinacją, choć przecież we śnie? Nie odmykaj oczu. Jeśli usłyszysz w swej głowie stukanie (może to pustułka, a może kukułka?), zaklinam Cię w dziwnym, pozbawionym dźwięków języku: nie odmykaj oczu. Nie po to, żebyś śniła o mnie jak o samej sobie. Ale – abym ja pod prąd czasu weśniła się w Twoją jawę. Byś nie zauważyła w zbyt czystym, zbyt krystalicznym jego strumieniu, że odbijasz się tylko pod moimi powiekami.
MADAME INSTINCTOVNA. PORTRET
Jest jak dzikie zwierzę. Uznaje tylko umowy spisane językiem krwi. Oskalpowała mnie więc, by moją twarz zamienić w maskę (a może na odwrót: swoją maskę w twarz?) Żebyśmy już nigdy nie odbijały (się) za daleko na południe na lśniącej tafli lustra. (Pół nocy zajęło mi tłumaczenie na pozornie martwy język, dlaczego wybrała dla mnie imię Śmieszka.) Uwielbia wschód i zachód, kiedy pisklak słońca zamienia się w broczące krwią dzikie zwierzę.
JAK WYZWOLIĆ SWEGO WEWNĘTRZNEGO IDIOTĘ. PODRĘCZNIK na motywach VON TRIERA
Pamiętaj - ile razy przyjdzie Ci wybierać, bądź swoim własnym niespełnieniem. Najwygodniej jest trzymać rękę cały czas wysoko w górze (przynajmniej leżąc, ale przecież generalnie wszystko leży) - rodzaj nieprzewidzianej, pulsującej nieważkości. Wyruszaj na wersalce - Statku sennych Głupców - na poszukiwanie wewnętrznych ograniczeń; kolekcjonuj totemy druzgocących klęsk. Ile razy zacznie się w Tobie coś wznosić - pozwól mu odlecieć. A potem śmiej się, śmiej na całe gardło suchym śmiechem szaleńca, który zaraził się nieuleczalnym śmiechem...
piątek, 30 lipca 2010
impresja
Znowu gadałam od rzeczy o wyrwaniu się z szufladek. Bo się dopiero robi ciekawie, kiedy Cię inni widzą w jednej albo więcej szuflad, a Ciebie tam nie ma... Możesz podtrzymać złudzenie optyczne, ale możesz też wysunąć szufladę do przodu zuchwale jak szczękę i czekać, aż ich rozbiegane oczy zakomodują obraz samych siebie w toaletkowym, owalnym lusterku. Wnikliwe spojrzenie przykuje ich uwagę i zaczną omiatać wzrokiem swoje wnętrza, lecz choćby nie wiem jak się zapierali, nigdy nie uda im się skompresować pustki, która skupiła się po drugiej stronie lustra. Jeśli wysadzą zwierciadło, wysadzi ich szuflada, naoliwiona, pokryta miękką warstwą kurzu.
środa, 28 lipca 2010
O NIEBYCIE SŁÓW PARĘ albo KRÓTKA HISTORIA NICZEGO
Nieraz myślę, że mogłabym zniknąć w jednej chwili jak wilgoć w grubej warstwie piasku i nie tylko światu byłoby to obojętne – także ja nie zauważyłabym różnicy. Weźmy Roberta – potrafię o nim myśleć tylko wtedy, gdy go nie ma. Kiedy jest ze mną, za bardzo się boję, że zaraz odejdzie, choć zarazem wyglądam sobie z ciekawością zza pleców: czy już jesteśmy dostatecznie dalecy? Jesteśmy jak gwiazdy niekoniecznie ze względu na stopień jasności naszego układu, ale – na rosnące odległości. Energia nie tylko poprzedza materię; także ją aktualnie rozrzedza. Jesteśmy jak śladowe ilości orzechów w puszkowanej galarecie czasu; bez wątpienia możemy w niej występować, choć bardzo rzadko można nas naprawdę poczuć. Galareta krzepnie niby trup, zawsze na tyłach, mozolnie, zastygając w woskowych kształtach wróży nam przeszłość, której nigdy nie przeżyliśmy i nie przeżyjemy ponownie w kurczącym się Wszechświecie, nogami do góry. Cokolwiek uczynione nie zostało, uczynione nie zostanie. Niebyt powraca w kolejnych wcieleniach.
16
To już 16 minut
od kiedy wiatr mnie Twe włosy
od kiedy nie trwa Twa miłość
użądlona w półśnie w talię osy
wtorek, 27 lipca 2010
PROMETHEA Z POMOCĄ MEW -- SWYCH JEDYNYCH TOWARZYSZEK -- POSTANAWIA PRZERWAĆ ŁAŃCUCH NIEPOWODZEŃ
Nie uciec z maligny,
nie wiedzieć co począć
i nigdy, nigdy, nigdy
nie móc odpocząć
Nie stoczyć się nisko
i nie wspiąć się w górę,
w dłoniach trzymać wszystko
i milczeć w krąg sznurem...
poniedziałek, 26 lipca 2010
Ostatnie pokuszenie...
Ostatnie pokuszenie
na szpilkach minut
pędziło przez istnienie
jakby miało minąć.
A jednak zawróciło
od progu przypadku
i łzę uiściło
tęsknego podatku.
sobota, 24 lipca 2010
czwartek, 22 lipca 2010
Moje usta płyną w oceanie...
na fali naszego uczucia,
która zbiera nasze rozedrganie
i na rafy słów nas wciąż wyrzuca.
sobota, 17 lipca 2010
W HOŁDZIE EMILY DICKINSON
***
Muzyka spowalnia bicie Serca,
ale - nigdy do końca,
bo zawsze następuje Usterka
Przenikalności Słońca.
***
Najtrudniejszy z Zakładów -
okłamać samą siebie.
Kto nigdy nie był w Niebie,
ten nie trafi do Namiotu Nomadów.
***
Dziś Gwiazda Gwiazdę prowadzi do Ślubu,
ciągną treny kosmicznych warkoczy.
Dziś Gwiazda Gwiazdę nazywa: "ma Luba",
A Przyziemni? - Niechaj przymkną oczy.
Zgaśnięcie
Niepotrzebne mi książki
i forsa niepotrzebna,
chcę mieć tylko zalążki
szczerozłotego srebra.
One skrzą się w Twych oczach
gdy dostatek w nich luster,
tych łusek po przeźroczach -
moje oczy są puste.
NAWAŁNICA I SCHIZOFRENIA
i burza – to były jej włosy.
Wiedziałam, że – piorunem – minie,
nie – że rozszczepi nim me losy..
piątek, 16 lipca 2010
Między słowami...
Między słowami,
poza słowami
i dalej -
- aż do
esencji słów...
Co żeśmy zauważyli?
Przy czym przystanęli?
Jak przemyciliśmy
słowa
pod pretekstem milczenia?
(Ach, gdyby można było
zanurzyć się w życiodajny deszcz
słów
nie analizując
ich znaczenia...)
lubił się wskrzeszać...
lubił się wskrzeszać
kwadrans po śniadaniu
ze słomką zanurzoną w śmietance do kawy
po prostu zjeżdżał po niej jak taternik
po linie przez chmurę
potem kładł się
pod słońcem sadzonego jajka
by w pełni podziwiać
swoje odbicie w nieziemskim upale
żołądka
(O)GROM
środa, 14 lipca 2010
THE SKYBRIDE'S WEATHER FORECAST
The Skybride fanned out her veil
and nothing is clear anymore
except for the sheer tears' hail
knocking on the heaven's doors
Liściaste włosy drzew
Liściaste włosy drzew
skropione złotym lakierem pożegnania
odejdą, ścięte wietrznymi nożycami
aż do następnego spotkania
słoneczną wiosenną porą
(1989)