Gorąco polecam "Antologię nowej poezji polskiej 1990-99" (Zielona Sowa 2001), m.in. jako wstęp do twórczości dwóch ciekawych, "queerujących" poetek : Marzeny Brody oraz Ewy Sonnenberg, dodatkowo zaś – jako sprawdzian, jak się ta, niszowa tematycznie, twórczość prezentuje na tle tzw. mainstreamu (oraz rozmaitych innych nisz). Pokrzepiające, że mamy w Polsce lespoezję, chciałoby się tylko dodać: dlaczego jedynie w proporcji 2/111?
W poezji Marzeny Brody króluje liryzm oraz subtelna, oniryczna atmosfera. Autorka z powodzeniem używa efektu kontrastu – między światłem a mrokiem, milczeniem a dźwiękiem itp. – przywodzącego na myśl podobną poetykę zastosowaną w powieści „Podtrzymywanie światła” przez Jeanette Winterson. Metafory kobiety/kobiecości są u poetki tyleż urzekające (tytułowa „Smuga Światła” czy „pora księżycowa” z „Gdy usłyszę ciche twe wołanie”), co – pozbawione własnego głosu, jakby "oniemiałe" (co najpełniej wybrzmiewa w tytule wiersza: „Usłyszała Ciszę”.) Jednakże, choć głos kobiecy to u Brody – w najlepszym wypadku – „cichy głos”, można też dostrzec w jej poezji feministyczny, „subwersywny” potencjał wydobycia ukrytej siły drzemiącej w tradycyjnych obrazach kobiecej słabości, będący spektakularnym rezultatem sugestywności jej poetyckich wizji (do których da się też wszak zastosować stwierdzenie: „skrajności są sobie bliskie”.)
Dokładnie w miejscu, w którym Marzena Broda zatrzymuje się, pozostawiając interpretację w sferze (domyślnych) przewartościowań, kształtuje się ironia Ewy Sonnenberg:
„W snach trzykrotnie widziałam diabła
deszcz krwi W prezencie urodzinowym
podarował mi przyrodę Znajomość języka
roślin i zwierząt Nauczyłam się
kto naprawdę rządzi światem
Ciąg dalszy nastąpi”
Kpiarski ton jest orężem, po który poetka sięga w obronie przed „nieprzyjaznym dla użytkowniczki”, androcentrycznym światem, wymykając się zarazem jednoznacznym przyporządkowaniom – co najlepiej widać w końcowym fragmencie utworu „Tylko dla mężczyzn”:
„oddali mi wolność nie pytali o zgodę zostawiając na drogę żebro”
W świecie pewników, które pewnikami nie są, jedyna droga poza niepewność wiedzie przez cielesność:
„Zawstydzona kolejną pomyłką przesłania ciało
drugą kobietą”
(„Aktorka”)
Słowa te – nieprzypadkowo moim zdaniem (choć zapewne: nieplanowanie?) – korespondują z fragmentem wiersza ikony amerykańskiej poezji gejowskiej, Marka Doty'ego, który pisał:
„Kłuj mnie, dźgaj i wydziargaj –
– nie będę już nigdy więcej nagi”
(„Mój tatuaż”)
Tak u Doty'ego, jak i u Sonnenberg, homoseksualizm okazuje się jedynym sensownym rozwiązaniem dla podmiotu uwikłanego w – bolesną/zawstydzającą – dychotomię płci.
Dokładnie w miejscu, w którym Marzena Broda zatrzymuje się, pozostawiając interpretację w sferze (domyślnych) przewartościowań, kształtuje się ironia Ewy Sonnenberg:
„W snach trzykrotnie widziałam diabła
deszcz krwi W prezencie urodzinowym
podarował mi przyrodę Znajomość języka
roślin i zwierząt Nauczyłam się
kto naprawdę rządzi światem
Ciąg dalszy nastąpi”
Kpiarski ton jest orężem, po który poetka sięga w obronie przed „nieprzyjaznym dla użytkowniczki”, androcentrycznym światem, wymykając się zarazem jednoznacznym przyporządkowaniom – co najlepiej widać w końcowym fragmencie utworu „Tylko dla mężczyzn”:
„oddali mi wolność nie pytali o zgodę zostawiając na drogę żebro”
W świecie pewników, które pewnikami nie są, jedyna droga poza niepewność wiedzie przez cielesność:
„Zawstydzona kolejną pomyłką przesłania ciało
drugą kobietą”
(„Aktorka”)
Słowa te – nieprzypadkowo moim zdaniem (choć zapewne: nieplanowanie?) – korespondują z fragmentem wiersza ikony amerykańskiej poezji gejowskiej, Marka Doty'ego, który pisał:
„Kłuj mnie, dźgaj i wydziargaj –
– nie będę już nigdy więcej nagi”
(„Mój tatuaż”)
Tak u Doty'ego, jak i u Sonnenberg, homoseksualizm okazuje się jedynym sensownym rozwiązaniem dla podmiotu uwikłanego w – bolesną/zawstydzającą – dychotomię płci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz