"Deadline" oznacza ostateczny termin, np. składania prac. Katarzynie Zdanowicz-Cyganiak, autorce tak zatytułowanego tomu, z powodzeniem udaje się uchwycić "wieczność w godzinie", a mówiąc ściślej – własną (nie)obecność w naszej rozedrganej, ponowoczesnej teraźniejszości.
Czasu jest w niej dość jedynie na ekspresowe piosenki ("express songs"), dotykające w trybie błyskawicznym ostatecznych życiowych konkluzji ("spójrz linie papilarne to szyny / a obrączki oślepiają jak światła pociągu"), paradoksów ("bliskość w czasie rozstania potem już nigdy więcej") i – last but not least - "tego ciała, w którym odjeżdżasz" (a którego "dotykanie" odbywa się oczywiście nie inaczej, niż za pomocą Języka, jak w genialnym "wierszu podziemnym":
"dziś jak małe zwierzątko
schowałam się w norze
wylizuję łapki z krwi
zjadam to co rodzę
dobrze wiesz
ciemność dotyka nas wszędzie
a może my tego chcemy
to ziarno które jest we mnie
chce już wreszcie do ziemi"
Jak widać, Język ten rządzi się własną logiką i uchwycenie jej – na przekór stereotypowym przyzwyczajeniom odbiorców – skutkuje poezją najczystszej próby.
Są w "deadline" wiersze "wybrzmiewające" w pełni jedynie podczas czytania ich na głos, np. "karma":
"mam w sobie
zgniłe kocięta o niebieskich oczach
zanim mnie opuścisz
kotku
najpierw sobie popatrz"
Dobitne (nie tylko) wtedy, kiedy się autodefiniują:
"wiersze jak zakładnicy
nie wiem co z wami zrobić
wydać was w obce ręce
czy pokochać i dobić"
Z lirykami współgra rysunek na okładce: nogi i sukienka uchwycone w rozedrganym, motylim tańcu, należące do dziewczynki bez głowy. Hmm, tomik to wystarczająco niezwykły, aby stracić głowę. I , niczym struś trenujący wydobywanie jej z piasku, przedstawić na deadline, zamiast analizy i interpretacji, jeszcze jeden "syntetyczny" wniosek "wyciągnięty" z wiersza pt. "potrzask":
"(...)
i ty masz klucz
ale mnie tam nie ma"
"dziś jak małe zwierzątko
schowałam się w norze
wylizuję łapki z krwi
zjadam to co rodzę
dobrze wiesz
ciemność dotyka nas wszędzie
a może my tego chcemy
to ziarno które jest we mnie
chce już wreszcie do ziemi"
Jak widać, Język ten rządzi się własną logiką i uchwycenie jej – na przekór stereotypowym przyzwyczajeniom odbiorców – skutkuje poezją najczystszej próby.
Są w "deadline" wiersze "wybrzmiewające" w pełni jedynie podczas czytania ich na głos, np. "karma":
"mam w sobie
zgniłe kocięta o niebieskich oczach
zanim mnie opuścisz
kotku
najpierw sobie popatrz"
Dobitne (nie tylko) wtedy, kiedy się autodefiniują:
"wiersze jak zakładnicy
nie wiem co z wami zrobić
wydać was w obce ręce
czy pokochać i dobić"
Z lirykami współgra rysunek na okładce: nogi i sukienka uchwycone w rozedrganym, motylim tańcu, należące do dziewczynki bez głowy. Hmm, tomik to wystarczająco niezwykły, aby stracić głowę. I , niczym struś trenujący wydobywanie jej z piasku, przedstawić na deadline, zamiast analizy i interpretacji, jeszcze jeden "syntetyczny" wniosek "wyciągnięty" z wiersza pt. "potrzask":
"(...)
i ty masz klucz
ale mnie tam nie ma"
Strona Katarzyny Zdanowicz:
Przeczytałam wszystkie zamieszczone tu Twoje recenzje i zdecydowanie przekonałaś mnie nimi do przeczytanie tego o czym piszesz. Poza tym podziwiam bogactwo Twojego słownictwa i sposób pisania choć jednocześnie przyznaję, że tęsknię za Twoimi wierszami. :)
OdpowiedzUsuń