sobota, 4 września 2010

recenzja "Namiętności"

"Namiętność" Jeanette Winterson to powieść o dwóch, uzupełniających się nawzajem, zachodzących na siebie, ale nigdy tożsamych ze sobą żywiołach: tytułowej pasji, namiętności, niczym żagiew wyciskającej swe piętno na duszy bohaterów błądzących przez mroczne zakamarki ludzkiego losu, oraz miłości pojętej jako egzystencjalne doświadczenie, uczucie zmieniające nas samych i otwierające nasze oczy na "zwyczajne cuda" codzienności...

Akcja powieści – uważanej za najlepszą w dorobku (znanej u nas m.in. z les-hitu "Zapisane na ciele") angielskiej pisarki – rozgrywa się na przełomie XVIII i XIX wieku we Włoszech, Francji i Rosji (a przez chwilę – nawet i w Polsce). Villanelle to rudowłosa, znająca wszystkie zaułki i tajemnice Wenecji córka gondoliera. Henry jest Francuzem, nieśmiałym marzycielem, który swój los złożył w ręce uwielbianego wodza – Napoleona. Zanim się spotkają, Villanelle zdąży zakosztować homoseksualnego romansu o intensywności, pięknie, ale i ulotności chwili: czegoś, co przetapia nas jak gorąco przetapia rudę żelaza w pierścień, okowy lub... klucz (otwierający drzwi, które prowadzą w nieznane, ale też – pozwalający je za sobą zamknąć) , Henry natomiast przeżyje głębokie rozczarowanie swym idolem. Spotkanie bohaterów okaże się punktem krytycznym dla obojga. Villanelle nauczy Henry'ego miłości, znajdując w nim aż nadto pojętnego ucznia, który nie cofnie się nawet przed progiem szaleństwa; Henry zaś, dzięki swej weneckiej kochance odkryje – paradoksalnie – sens rzeczy najprostszych, takich jak zwyczajne słowa lub czyjaś obecność. Ktokolwiek z Was spragniona/-y jest takich właśnie słów – prostych, lecz – niczym wenecka maska – dających poczucie obecności tajemnicy – powinna/-inien sięgnąć po tę magiczną powieść!

Jeanette Winterson "Namiętność", wyd. Rebis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz