sobota, 31 lipca 2010

TYKOT SERCA


Nie mogę zasnąć

przeszkadza mi

tykot serca

cichy tętent godzin


One biegną 

mijają galopem 

kępki ludzi zwierząt i bogów 


Nie przyjdzie brzask.

Dlaczego? -- Czas

o gałąź wiedzy się roztrzaska 


Co to za twarz?

Nie wiesz? To strach!

A ten uśmiech?

To maska


(1994)

LIST DAWNO WYSŁANY, NIGDY NIE NAPISANY

Może dlatego piszę, że przypominasz mi mnie. Ty dawna – przypominasz mi mnie obecną chociaż częściej nieobecną... teraz. Co sobie ładnego pomyślisz, jeśli powiem, że Ty dawna zakochałaś się na zabój we mnie (nie)obecnej? Że wczepiłaś się we mnie desperacko, z dziką determinacją, choć przecież we śnie? Nie odmykaj oczu. Jeśli usłyszysz w swej głowie stukanie (może to pustułka, a może kukułka?), zaklinam Cię w dziwnym, pozbawionym dźwięków języku: nie odmykaj oczu. Nie po to, żebyś śniła o mnie jak o samej sobie. Ale – abym ja pod prąd czasu weśniła się w Twoją jawę. Byś nie zauważyła w zbyt czystym, zbyt krystalicznym jego strumieniu, że odbijasz się tylko pod moimi powiekami.


MADAME INSTINCTOVNA. PORTRET

Jest jak dzikie zwierzę. Uznaje tylko umowy spisane językiem krwi. Oskalpowała mnie więc, by moją twarz zamienić w maskę (a może na odwrót: swoją maskę w twarz?) Żebyśmy już nigdy nie odbijały (się) za daleko na południe na lśniącej tafli lustra. (Pół nocy zajęło mi tłumaczenie na pozornie martwy język, dlaczego wybrała dla mnie imię Śmieszka.) Uwielbia wschód i zachód, kiedy pisklak słońca zamienia się w broczące krwią dzikie zwierzę.


JAK WYZWOLIĆ SWEGO WEWNĘTRZNEGO IDIOTĘ. PODRĘCZNIK na motywach VON TRIERA

Pamiętaj - ile razy przyjdzie Ci wybierać, bądź swoim własnym niespełnieniem. Najwygodniej jest trzymać rękę cały czas wysoko w górze (przynajmniej leżąc, ale przecież generalnie wszystko leży) - rodzaj nieprzewidzianej, pulsującej nieważkości. Wyruszaj na wersalce - Statku sennych Głupców - na poszukiwanie wewnętrznych ograniczeń; kolekcjonuj totemy druzgocących klęsk. Ile razy zacznie się w Tobie coś wznosić - pozwól mu odlecieć. A potem śmiej się, śmiej na całe gardło suchym śmiechem szaleńca, który zaraził się nieuleczalnym śmiechem...


piątek, 30 lipca 2010

impresja

Znowu gadałam od rzeczy o wyrwaniu się z szufladek. Bo się dopiero robi ciekawie, kiedy Cię inni widzą w jednej albo więcej szuflad, a Ciebie tam nie ma... Możesz podtrzymać złudzenie optyczne, ale możesz też wysunąć szufladę do przodu zuchwale jak szczękę i czekać, aż ich rozbiegane oczy zakomodują obraz samych siebie w toaletkowym, owalnym lusterku. Wnikliwe spojrzenie przykuje ich uwagę i zaczną omiatać wzrokiem swoje wnętrza, lecz choćby nie wiem jak się zapierali, nigdy nie uda im się skompresować pustki, która skupiła się po drugiej stronie lustra. Jeśli wysadzą zwierciadło, wysadzi ich szuflada, naoliwiona, pokryta miękką warstwą kurzu.


środa, 28 lipca 2010

O NIEBYCIE SŁÓW PARĘ albo KRÓTKA HISTORIA NICZEGO


Nieraz myślę, że mogłabym zniknąć w jednej chwili jak wilgoć w grubej warstwie piasku i nie tylko światu byłoby to obojętne – także ja nie zauważyłabym różnicy. Weźmy Roberta – potrafię o nim myśleć tylko wtedy, gdy go nie ma. Kiedy jest ze mną, za bardzo się boję, że zaraz odejdzie, choć zarazem wyglądam sobie z ciekawością zza pleców: czy już jesteśmy dostatecznie dalecy? Jesteśmy jak gwiazdy niekoniecznie ze względu na stopień jasności naszego układu, ale – na rosnące odległości. Energia nie tylko poprzedza materię; także ją aktualnie rozrzedza. Jesteśmy jak śladowe ilości orzechów w puszkowanej galarecie czasu; bez wątpienia możemy w niej występować, choć bardzo rzadko można nas naprawdę poczuć.  Galareta krzepnie niby trup, zawsze na tyłach, mozolnie, zastygając w woskowych kształtach wróży nam przeszłość, której nigdy nie przeżyliśmy i nie przeżyjemy ponownie w kurczącym się Wszechświecie, nogami do góry. Cokolwiek uczynione nie zostało, uczynione nie zostanie. Niebyt powraca w kolejnych wcieleniach.




16

To już 16 minut

od kiedy wiatr mnie Twe włosy

od kiedy nie trwa Twa miłość

użądlona w półśnie w talię osy

wtorek, 27 lipca 2010

PROMETHEA Z POMOCĄ MEW -- SWYCH JEDYNYCH TOWARZYSZEK -- POSTANAWIA PRZERWAĆ ŁAŃCUCH NIEPOWODZEŃ


Nie uciec z maligny,

nie wiedzieć co począć

i nigdy, nigdy, nigdy

nie móc odpocząć


Nie stoczyć się nisko

i nie wspiąć się w górę,

w dłoniach trzymać wszystko

i milczeć w krąg sznurem...


poniedziałek, 26 lipca 2010

Ostatnie pokuszenie...


Ostatnie pokuszenie

na szpilkach minut

pędziło przez istnienie

jakby miało minąć.


A jednak zawróciło

od progu przypadku

i łzę uiściło

tęsknego podatku.


sobota, 24 lipca 2010

czwartek, 22 lipca 2010

Moje usta płyną w oceanie...

Moje usta płyną w oceanie
na fali naszego uczucia,
która zbiera nasze rozedrganie
i na rafy słów nas wciąż wyrzuca.

sobota, 17 lipca 2010

W HOŁDZIE EMILY DICKINSON

 

   ***

Muzyka spowalnia bicie Serca,

ale - nigdy do końca,

bo zawsze następuje Usterka

Przenikalności Słońca.


   ***

Najtrudniejszy z Zakładów -

okłamać samą siebie.

Kto nigdy nie był w Niebie,

ten nie trafi do Namiotu Nomadów.


   ***

                           

Dziś Gwiazda Gwiazdę prowadzi do Ślubu,

ciągną treny kosmicznych warkoczy.

Dziś Gwiazda Gwiazdę nazywa: "ma Luba",

A Przyziemni? - Niechaj przymkną oczy.


Zgaśnięcie


Niepotrzebne mi książki

i forsa niepotrzebna,

chcę mieć tylko zalążki

szczerozłotego srebra.


One skrzą się w Twych oczach

gdy dostatek w nich luster,

tych łusek po przeźroczach -

moje oczy są puste.


NAWAŁNICA I SCHIZOFRENIA

Burza jej było na imię
i burza – to były jej włosy.
Wiedziałam, że – piorunem – minie,
nie – że rozszczepi nim me losy..

piątek, 16 lipca 2010

Między słowami...

Między słowami,

poza słowami

i dalej -

- aż do

esencji słów...

Co żeśmy zauważyli?

Przy czym przystanęli?

Jak przemyciliśmy

słowa

pod pretekstem milczenia?

(Ach, gdyby można było

zanurzyć się w życiodajny deszcz

słów

nie analizując

ich znaczenia...)

lubił się wskrzeszać...

lubił się wskrzeszać

kwadrans po śniadaniu

ze słomką zanurzoną w śmietance do kawy


po prostu zjeżdżał po niej jak taternik

po linie przez chmurę


potem kładł się

pod słońcem sadzonego jajka

by w pełni podziwiać

swoje odbicie w nieziemskim upale

żołądka

(O)GROM

Samotne drzewo rosło na wzgórzu pośrodku łąki. Nadeszła burza i -- ponieważ było tam zupełnie samo -- trafił w nie piorun i roztrzaskał je. Co za szczęście, że kiedy przyszła burza, drzewo stało samo! Inaczej nigdy nie położyłoby się na łące, tylko stałoby podparte przez inne drzewa -- roślina przez rośliny podtrzymywana przy życiu.

środa, 14 lipca 2010

THE SKYBRIDE'S WEATHER FORECAST

The Skybride fanned out her veil

and nothing is clear anymore

except for the sheer tears' hail

knocking on the heaven's doors

Liściaste włosy drzew

Liściaste włosy drzew

skropione złotym lakierem pożegnania

odejdą, ścięte wietrznymi nożycami

aż do następnego spotkania

słoneczną wiosenną porą


(1989)